Epoka Żelaza


Starsze i młodsze żelazne dźwięki, czyli wykopaliska z lat 70-tych, nowe co brzmi jak stare i całkiem współczesne doomowo-stonerowe odgłosy w jednej audycji.

Kiedy: w każdy poniedziałek o 20:00 (powtórka w niedzielę o 22:00)
Gdzie: Rock Serwis FM - www.rockserwis.fm



niedziela, 13 stycznia 2013

Więcej powietrza

Zamiast rankingu, meteorologia (gr. słowo, które unosi się w powietrzu!), czyli wybór dotleniaczy 2012.

Poszerzalniki przestrzeni
Miło wiedzieć gdzie co leży. Jak na bunalti piszą, że hard rock i Sweden, człowiek zwalnia wieszak przy dzwonach, jak koń na okładce to do kredensu na miecze. Czasem się okaże, że jakiś mebelek wciśnie się gdzieś jeszcze między vintage occult a retro ritual i to cieszy, bo jak się obudowywać to szczelnie, jak czynić kokon to obcisły.
Ale dobrze, że są też płyty, które te szafy doomowe, psychodeliczne etażerki i stojaki ze stonerem odrobinę odsuwają. I kto wie. może nawet z tyłu wcale nie ma ścian?


Alunah - White Hoarhound

Mila sześcienna zapachu listowia



Royal Thunder - CVI

Rozwiało mi meble

Wichry odważne
Winds of change will winds of fortune bring
Zmiany są dobre bo zgodne z naturą. Gdyby nie zmiany nie byłoby „Heaven and Hell”, ani  „Headless Cross”, ani wiosny po zimie, ani województwa świętokrzyskiego. 
Jak „Witchcraft” i „Firewood” należą do płyt, które zrobiły na mnie największe wrażenie kiedykolwiek tak „Legend” to jedno z najmocniejszych wrażeń zeszłego roku. 2012, mała wieczność.

Witchcraft - Legend

A gdybym zgolił wąs, czy byś kochała, czy być kochała, moja miła? Tak.

Może i druga płyta Sabbath Assembly ilustruje inną część roku liturgicznego kościoła procesu niż pierwsza, może i jest o jakiś odcień bardziej rytualna niż piosenkowa, ale gdyby nie zmiana wokalistki, różnica byłaby trudna do uchwycenia. Słodki głos Jamie Myers układa się na sabatowych bogoszataństwach w zupełnie inne formy niż ekstatyczny wokal Jex Thoth. I choć tak odmienne, równie piękne są to kształta. 

Sabbath Assembly - Ye Are Gods



Bryza, czyli wiatr, który wraca
Bryza to wiatr, który wybrał trajektorię kolistą, co oznacza, że przynajmniej raz już tu był. Podobnie jak Bedemon i Saint Vitus.

Bedemon - Symphony of Shadows

Na bok mętne rozkminy o powietrzach (i podłogach). Przez 10 lat przed muzykami Bedemon piętrzyły się przeszkody, ale w końcu im się udało i Symfonia Ciemności ujrzała światło dnia, piękna i potężna. Jeśli gdzieś daleko Randy Palmer może ją usłyszeć, musi być dumny z takiego hołdu. 


Saint Vitus - Lillie F-65


Święty Wichr znów niezainteresowany jeńcami!

... i jeszcze jeden powrót w chwale (po krótkiej przerwie). Final Countdown”  to nie koniec dziejów!

Europe - Bag of Bones


Wichry powolne, wichry stalowe
Chyba na żadną płytę w zeszłym roku nie czekałam jak na nowy Candlemass. Jakbyś zamówił w odległej przedsprzedaży piękny omszały kamień wyrwany chyłkiem z ołtarza starożytnych bogów. A potem, po miesiącach oczekiwania, dostał paczkę z pięknym omszałym kamieniem wyrwanym chyłkiem z ołtarza starożytnych bogów z hammondami. Tak bardzo perfekcyjnie.

Candlemass - Psalms for the Dead


Na Mizernego Czarodzieja dla odmiany nie czekał prawie nikt, bo chyba mało kto o grupie Pilgrim wcześniej słyszał. Ale gdy wyszło na jaw, że dziesięciu mężów nie może unieść jego stalowej czapki, stanięto   w bojaźni i doceniono. Epicki doom żyje

Pilgrim - Misery Wizard


Chmury kadzidlane
Milcz, człowiecze! Snuj się woni kosmiczna!

Om - Advaitic Songs



Baby Woodrose - Third Eye Surgery

A jaki jest twój ulubiony utwór z SitarHero?


Hidria Spacefolk - Ad Astra



W zawiei magdalenek
Smaki i zapachy przeszłości bombardowały rok 2012 jak grad. Bardzo dobrze, część płyt, które je niosły spokojnie topnieje w trawie, część - jak (nie tylko) poniższe - wybiło solidne kratery w blachach i złożyło pokotem uprawy uszu. Ciekawe ile nowych szczęśliwych siedemdziesiątych trzecich wciąż przed nami.

Horisont - Second Assault



Blues Pills - Bliss EP



Troubled Horse - Step Inside



Witch Hazel - Forsaken Remedies



Electric Swan - Swirl in Gravity


Kompaniet - Vi i Dalen
Pełen relaks


Dęły rogi, świstały proporce
Czyli wiatry powodowane buzdyganami. Ogromnie różne, ogromnie dobre nagrania.

Grand Magus - The Hunt

Połyskują zbroje (nie wszystko plastyk, co się błyska!)

Orchid - Heretic (EP)

Brunatnieją mszyste szaty pustelnicze


Powiewy z innych kierunków
Z różnych krain powiewało dobrocią. 

Wino & Conny Ochs - Heavy Kingdom


Lao Che - Soundtrack


Metallic Taste Of Blood - Metallic Taste Of Blood 


Soulfly - Enslaved



Dead Can Dance - Anastasis



Testament - Dark Roots of Earth



Manowar - The Lord Of Steel

Dowcip o mieczach wymyślisz za chwilę, teraz niech niesie Cię walc!

4 komentarze:

  1. Świetny wpis, bardzo klimatyczny i... poetycki - taki bardzo Twój :) Kilka płyt poznałem i spodobały mi się tak samo jak Tobie, dużej ilości nie zdążyłem i nie wiem czy kiedykolwiek się do nich zabiorę. Inne jak na przykład Soulfly czy Europe bardzo mnie rozczarowały niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Mnie też sporo ominęło i pewnie nie uda się nadrobić - nieprzeliczona mnogość! ;) Europe jeszcze miałam okazję zobaczyć na żywo we Wrocławiu i naprawdę koncert przerósł moje oczekiwania, a spodziewałam się, że będzie dobry!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainspirowany Twoim wpisem postanowiłem wszystkie płyty, których nie zdążyłem ogarnąć tekstem w poprzednim roku, a są tego warte, skondensuję je w zbliżony sposób, w taką pigułkę, w takie jeszcze mniejsze "w niewielu słowach" tylko że o kilkunastu zamiast kilku. Bo niestety nolens volens nie da się nawet na początku roku opisać całościowo choćbym się mocno postarał, bo niestety mam już wysyp rzeczy tegorocznych i naturalnie stosik rośnie i zmniejszyć się skubany nie chce nic a nic, znowu będzie masa zaległości coś czuję, widzę i słyszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie czekam na wyniki kondensacji:)

    OdpowiedzUsuń