Poszerzalniki przestrzeni
Miło wiedzieć gdzie co leży. Jak na bunalti piszą, że hard rock i Sweden, człowiek zwalnia wieszak przy dzwonach, jak koń na okładce to do kredensu na miecze. Czasem się okaże, że jakiś mebelek wciśnie się gdzieś jeszcze między vintage occult a retro ritual i to cieszy, bo jak się obudowywać to szczelnie, jak czynić kokon to obcisły.
Ale dobrze, że są też płyty, które te szafy doomowe, psychodeliczne etażerki i stojaki ze stonerem odrobinę odsuwają. I kto wie. może nawet z tyłu wcale nie ma ścian?
Alunah - White Hoarhound
Mila sześcienna zapachu listowia
Royal Thunder - CVI
Rozwiało mi meble
Winds of change will winds of fortune bring
Zmiany są dobre bo zgodne z naturą. Gdyby nie zmiany nie byłoby „Heaven and Hell”, ani „Headless Cross”, ani wiosny po zimie, ani województwa świętokrzyskiego.
Jak „Witchcraft” i „Firewood” należą do płyt, które zrobiły na mnie największe wrażenie kiedykolwiek tak „Legend” to jedno z najmocniejszych wrażeń zeszłego roku. 2012, mała wieczność.
Witchcraft - Legend
A gdybym zgolił wąs, czy byś kochała, czy być kochała, moja miła? Tak.
Może i druga płyta Sabbath Assembly ilustruje inną część roku liturgicznego kościoła procesu niż pierwsza, może i jest o jakiś odcień bardziej rytualna niż piosenkowa, ale gdyby nie zmiana wokalistki, różnica byłaby trudna do uchwycenia. Słodki głos Jamie Myers układa się na sabatowych bogoszataństwach w zupełnie inne formy niż ekstatyczny wokal Jex Thoth. I choć tak odmienne, równie piękne są to kształta.
Sabbath Assembly - Ye Are Gods
Bryza to wiatr, który wybrał trajektorię kolistą, co oznacza, że przynajmniej raz już tu był. Podobnie jak Bedemon i Saint Vitus.
Bedemon - Symphony of Shadows
Na bok mętne rozkminy o powietrzach (i podłogach). Przez 10 lat przed muzykami Bedemon piętrzyły się przeszkody, ale w końcu im się udało i Symfonia Ciemności ujrzała światło dnia, piękna i potężna. Jeśli gdzieś daleko Randy Palmer może ją usłyszeć, musi być dumny z takiego hołdu.
Saint Vitus - Lillie F-65
Święty Wichr znów niezainteresowany jeńcami!
... i jeszcze jeden powrót w chwale (po krótkiej przerwie). „Final Countdown” to nie koniec dziejów!
Europe - Bag of Bones
Wichry powolne, wichry stalowe
Chyba na żadną płytę w zeszłym roku nie czekałam jak na nowy Candlemass. Jakbyś zamówił w odległej przedsprzedaży piękny omszały kamień wyrwany chyłkiem z ołtarza starożytnych bogów. A potem, po miesiącach oczekiwania, dostał paczkę z pięknym omszałym kamieniem wyrwanym chyłkiem z ołtarza starożytnych bogów z hammondami. Tak bardzo perfekcyjnie.
Candlemass - Psalms for the Dead
Na Mizernego Czarodzieja dla odmiany nie czekał prawie nikt, bo chyba mało kto o grupie Pilgrim wcześniej słyszał. Ale gdy wyszło na jaw, że dziesięciu mężów nie może unieść jego stalowej czapki, stanięto w bojaźni i doceniono. Epicki doom żyje
Milcz, człowiecze! Snuj się woni kosmiczna!
Om - Advaitic Songs
Baby Woodrose - Third Eye Surgery
A jaki jest twój ulubiony utwór z SitarHero?
Hidria Spacefolk - Ad Astra
W zawiei magdalenek
Smaki i zapachy przeszłości bombardowały rok 2012 jak grad. Bardzo dobrze, część płyt, które je niosły spokojnie topnieje w trawie, część - jak (nie tylko) poniższe - wybiło solidne kratery w blachach i złożyło pokotem uprawy uszu. Ciekawe ile nowych szczęśliwych siedemdziesiątych trzecich wciąż przed nami.
Horisont - Second Assault
Blues Pills - Bliss EP
Troubled Horse - Step Inside
Witch Hazel - Forsaken Remedies
Electric Swan - Swirl in Gravity
Kompaniet - Vi i Dalen
Pełen relaks
Dęły rogi, świstały proporce
Czyli wiatry powodowane buzdyganami. Ogromnie różne, ogromnie dobre nagrania.
Grand Magus - The Hunt
Połyskują zbroje (nie wszystko plastyk, co się błyska!)
Orchid - Heretic (EP)
Brunatnieją mszyste szaty pustelnicze
Z różnych krain powiewało dobrocią.
Wino & Conny Ochs - Heavy Kingdom
Lao Che - Soundtrack
Metallic Taste Of Blood - Metallic Taste Of Blood
Soulfly - Enslaved
Dead Can Dance - Anastasis
Testament - Dark Roots of Earth
Manowar - The Lord Of Steel
Dowcip o mieczach wymyślisz za chwilę, teraz niech niesie Cię walc!
Świetny wpis, bardzo klimatyczny i... poetycki - taki bardzo Twój :) Kilka płyt poznałem i spodobały mi się tak samo jak Tobie, dużej ilości nie zdążyłem i nie wiem czy kiedykolwiek się do nich zabiorę. Inne jak na przykład Soulfly czy Europe bardzo mnie rozczarowały niestety.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mnie też sporo ominęło i pewnie nie uda się nadrobić - nieprzeliczona mnogość! ;) Europe jeszcze miałam okazję zobaczyć na żywo we Wrocławiu i naprawdę koncert przerósł moje oczekiwania, a spodziewałam się, że będzie dobry!
OdpowiedzUsuńZainspirowany Twoim wpisem postanowiłem wszystkie płyty, których nie zdążyłem ogarnąć tekstem w poprzednim roku, a są tego warte, skondensuję je w zbliżony sposób, w taką pigułkę, w takie jeszcze mniejsze "w niewielu słowach" tylko że o kilkunastu zamiast kilku. Bo niestety nolens volens nie da się nawet na początku roku opisać całościowo choćbym się mocno postarał, bo niestety mam już wysyp rzeczy tegorocznych i naturalnie stosik rośnie i zmniejszyć się skubany nie chce nic a nic, znowu będzie masa zaległości coś czuję, widzę i słyszę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na wyniki kondensacji:)
OdpowiedzUsuń